20 grudnia 2019

Przemysł metalowy cz.2

Przez wiele wieków żelazo służyło tylko jako materiał do produkcji narzędzi, broni i prostych elementów budowlanych (gwoździ, klamer i okuć). Jednak z końcem wieku XVIII żelazo zaczęło powoli zastępować tradycyjny materiał konstrukcyjny jakim było drewno. Było to związane z nadprodukcją żelaza, a jego nowe zastosowania rozpoczęły trwającą do dziś rewolucję przemysłową...

* * *

Z końcem XIV wieku z powiększonego pieca dymarskiego powstał tzw. wielki piec. Z tego urządzenia uzyskiwano żelazo w formie płynnej (dziś nazywane surówką). Żelazo spuszczano porcjami, ale wytop następował już w sposób ciągły, bez potrzeby ponownego rozpalania pieca. Jednak przez jakiś czas nadal jeszcze stosowano tradycyjne dymarki. Jednym z powodów były koszty i skomplikowany proces wytopu wymagający sporej ilości paliwa, ale także udziału doświadczonych kuźników. Ale drugim zasadniczym powodem była jakość żelaza uzyskiwanego z produkcji wielkopiecowej. Otóż wielkopiecowe "żelazo lane" było bardzo kruche i nie nadawało się do produkcji narzędzi. Brytyjscy metalurdzy określali je mianem "pig iron" (ang. świńskie żelazo). Jednak szybko znaleziono dla niego zastosowanie - odlewano z niego żelazne kule armatnie, które wyparły stosowane uprzednio kule kamienne.

Półpiec z 1782 roku w miejscowości Kuźniaki, przebudowany w 1870 roku na wielki piec,
Produkował on 1100 ton surówki rocznie, a po kolejnej modernizacji w 1890 roku nawet 2350 ton/rok.
Wytopu zaprzestano w 1897 - obiekt wykorzystywano później jako młyn do 1955 roku.
Wielkie piece miały wysokość od kilku do kilkunastu metrów a w przekroju kształt dwóch, złożonych podstawami, stożków ściętych. Dolna część zwężała się tworząc na spodzie specjalną komorę wyklejoną gliną - tzw. gar, do którego ściekało roztopione żelazo. Górna część wielkiego pieca, nazywana szybem, zwężała się tworząc otwór zasypowy - tzw. gardziel. Do pieca przez gardziel wsypywano wsad - rudę żelaza, węgiel drzewny oraz topniki. Topniki - najpopularniejszym było niegaszone wapno - miały za zadanie ułatwiać oddzielanie się żelaza od żużla i skały płonnej. Z uwagi na znaczną wysokość pieca obok niego budowano specjalną wieżę zasypową tzw. gichtową, wyposażoną w napędzaną kołowrotami windę (wieża gichtociągowa) lub pochylnię-najazd ułatwiający transport wsadu. Wsad był przygotowywany i przechowywany w budynku nazywanym węglownią a później namiarownią. Aby utrzymywać w piecu dostatecznie wysoką temperaturę konieczne jest dostarczanie dużych ilości powietrza, stąd obok wielkiego pieca zawsze prowadzono kanał doprowadzający wodę do kół młyńskich napędzających miechy. Koła wodne napędzały także kołowrót windy oraz inne urządzenia.

Urbanistyka zespołu wielkopiecowego w Antoninowie, koło Radoszyc w 1781 roku
1 - dom właściciela,
2 - staw,
3 - upust przewałowy (rezerwowy),
4 - upust roboczy (do napędu miechów),
5 - wielki piec i hala odlewnicza,
6 - pochylnia i kryty pomost gichtowy,
7 - węgielnia (namiarownia),
8 - piec prażalniczy (do rudy),
9 - magazyn rudy,
10 - domy robotników.
Problem z brakiem kowalności (kruchością) odlewów z surówki wielkopiecowej wynikał ze sporej zawartości rozpuszczonego w żelazie węgla - ponad 2%. Aby pozbyć się jego nadmiaru stosowano proces świeżenia w specjalnych piecach nazywanych fryszerkami (od niem. frischen - świeży). Do nagrzanego węglem drzewnym pieca fryszerskiego wkładano bryły zakrzepniętej surówki, z których po ponownym nagrzaniu ściekały krople na dno pieca. Ściekające żelazo było przedmuchiwane powietrzem ze specjalnie ukształtowanych dysz. W trakcie przedmuchiwania nie tylko wypalał się nadmiar węgla, ale utleniały się również inne domieszki jak krzem, mangan oraz szczególnie szkodliwe jak fosfor czy siarka.

Piec fryszerski – budowa:
1 – palenisko z węglem drzewnym,
2 – wsad z żelaza lanego (surówki),
3 – miech – potrzebny dla osiągnięcia temperatury topnienia żelaza
4 – zastygające na dnie pieca żelazo zgrzewne.
Pierwsze fryszerki przypominały dymarki, zresztą często powstawały z przebudowanych dymarek. Ich obsługa była bardzo trudna i uciążliwa. Ważącą kilkadziesiąt kilogramów i rozżarzoną do białości bryłę surówki trzeba było przy pomocy szczypiec wielokrotnie obracać. Dochodziło przy tym często do oparzeń i innych ciężkich wypadków. Cały proces świeżenia trwał kilkadziesiąt godzin, a w jego efekcie na dnie pieca powstawała ciastowata masa żelaza zgrzewnego, którą następnie poddawano przekuciu młotem, celem wyciśnięcia z niej żużla.

Zagłębie staropolskie

Największe skupisko manufaktur metalowych w XVI - XVIII wiecznej Polsce znajdowało się w Zagłębiu Staropolskim, gdzie występowały zarówno rudy żelaza jak i drzewo niezbędne do wytworzenia węgla. W XVIII wieku w całej Polsce funkcjonowało 35 wielkich pieców z czego 27 właśnie w zagłębiu, na które przypadało 80% krajowej produkcji żelaza. Pierwszy wielki piec zbudowany został z końcem XVI wieku w Bobrzy a niedługo później w 1598 roku powstał wielki piec w Samsonowie. Piece te zbudowane zostały przez sprowadzonych przez króla Zygmunta III Wazę włoskich specjalistów m.in. Hieronima Caccio z Bergamo. Istniejącą już wcześniej kuźnicę w Samsonowie przekształcił on w nowoczesny zakład metalurgiczny, produkujący głównie broń i uzbrojenie na potrzeby wojska koronnego. Produkowano nie tylko kule armatnie ale całe armaty a także szyszaki, pancerze, piki, pałasze i ręczną broń palną. W skład zakładu wchodził wielki piec, trzy fryszerki, kilka kuźnic, dwie wytwórnie broni, odlewnia dział oraz szlifiernia, w której rozwiercano i polerowano lufy armatnie. Ponadto produkowana surówka była przetwarzana przez szereg kuźnic i fryszerek w okolicznych miejscowościach.

Mapa zagłębia staropolskiego w XIX w.

Staropolskie Zagłębie Przemysłowe, które podupadło w wieku XVIII, ponownie odżyło w pierwszej połowie wieku XIX, co było związane z działalnością Stanisława Staszica i Franciszka Ksawerego Druckiego-Lubeckiego. Powstało wówczas wiele projektów m.in. zaplanowano wzdłuż rzeki Kamiennej wybudować ogromny kompleks zakładów metalurgicznych. Nowatorski plan, opracowany w 1817 roku, zakładał aby proces technologiczny był rozmieszczony wzdłuż biegu rzeki, którą po skanalizowaniu można było wykorzystać do transportu półproduktów. Sama rzeka miała też służyć do napędu urządzeń. Zatem wielkie piece miały powstać w Wąchocku i Starachowicach, piece przetwórcze (pudlarskie) w Michałowie i Brodach a w Nietulisku zamierzano wybudować walcownię. Oprócz tego planowano też budowę innych obiektów jak ogromną hutę w Bobrzy wyposażoną w 5 wielkich pieców. Jednak ta budowa rozpoczęta w 1828 roku została przerwana w związku z politycznym napięciem i represjami, jakie nastąpiły po wybuchu powstania listopadowego.

Niezrealizowany projekt zakładu wielkopiecowego w Bobrzy.
Powstał tylko, imponujący do tej pory, mur oporowy o długości 400 m i wysokości do 15 m.

Jednak część inwestycji tego okresu zostało ukończonych jak np. zakład hutniczy w Sielpi Wielkiej. Jego budowę zaplanowano w 1824 roku - zakład miał być wyposażony w 24 fryszerki. Ale już w trakcie budowy zmieniono założenia i zamiast fryszerek zastosowano nowocześniejsze piece pudlarskie (3 szt.) uzupełnione równie nowoczesnymi walcarkami.

Piec pudlarski - budowa:
1 - miejsce na wsad (bryły surówki),
2 - palenisko,
3 - mostek oddzielający palenisko od wsadu,
4 - komin z regulacją (znacznie wyższy niż na rysunku),
5 - drągi do mieszania wsadu.

Piec pudlarski został opracowany z końcem wieku XVIII w Anglii, w której metalurdzy borykali się z problemem braku węgla drzewnego (tamtejsze lasy zostały wytrzebione). W procesie wielkopiecowym z powodzeniem użyto tam koksu wytworzonego z węgla kamiennego. Do świeżenia surówki opracowano opalany węglem kamiennym piec pudlarski, w którym gorące spaliny z paleniska przepływały do zbiornika z surówką (ładowaną do pieca w stanie stałym), powodując jej stopienie, a następnie - dzięki tlenowi zawartemu w nadmiarze w spalinach - utlenienie domieszek. Nazwa procesu pochodzi od operacji mieszania wsadu żelaznymi drągami (ang. pudle - mieszać). Proces pudlarski trwał tylko 2 godziny, a wydajność jednego pieca wynosiła 500 kg żelaza zgrzewnego na dobę.

Wnętrze hali dawnego zakładu w Sielpi.
Na pierwszym planie piec pudlarski w głębi widoczna ogromna przekładnia walcarki.
Od 1934 roku funkcjonowało tam muzeum (oddział Muzeum Techniki i Przemysłu NOT w Warszawie).
Niestety od 2017 roku całe Muzeum Techniki (nazywane Narodowym) jest zamknięte na głucho...
Zdjęcie: wikipedia
Oprócz kucia nowoczesną metodą przetwarzania było walcowanie. Pozwalało ono uzyskać nie tylko gotowe półprodukty jak pręty, szyny czy inne kształtowniki ale również bardzo pożądaną blachę. Pierwszą w Polsce walcownię uruchomiono w 1816 roku w Kaniowie koło Kielc. Zakład w Sielpi wraz z walcownią (napędzaną imponującej wielkości kołem wodnym o średnicy 8 metrów działał do 1921 roku. Ogromny zbiornik wodny w Sielpi obecnie wykorzystywany jest rekreacyjnie. Walcownia, napędzana turbiną wodną Girarda, powstała też w 1833 roku Nietulisku Dużym. Pracowała do 1903 roku, kiedy została zniszczona przez powódź. Najdłużej działającą na napędzie wodnym walcownią był zakład w Maleńcu, który na XIX wiecznych maszynach produkował blachę i gwoździe do 1967 roku. Obecnie funkcjonuje tam Muzeum Techniki prezentując wciąż sprawne urządzenia.

Koryto doprowadzające wodę do koła napędzającego walcownię w Maleńcu.
(Podczas kompleksowego remontu przeprowadzanego tam w 2019 roku).
Także wiekowa huta w Samsonowie została zmodernizowana. Po licznych zawieruchach dziejowych zakład ten znacznie podupadł. W wieku XVIII zakład należał do biskupów krakowskich, w tym okresie produkcję reaktywowano (w 1778 roku zmodernizowano wielki piec). Ale nowy rozdział w historii samsonowskiej huty to lata 1818-23, kiedy z inicjatywy Stanisława Staszica rozpoczęto budowę nowego, dużego zakładu wielkopiecowego - Huty "Józef", wraz z osiedlem mieszkaniowym dla pracowników.

Wizualizacja oraz plan huty w Samsonowie:
A - Wielki piec,
B - Wieża gichtociągowa,
C - Modelarnia,
D - Lakiernia,
E - Hala odlewnicza,
F - Pomieszczenie maszyny parowej,
G - Pomieszczenie dmuchawy,
H - Koło wodne.
Centralnym punktem huty "Józef" był zbudowany w latach 1818-1823 r. - wielki piec na węgiel drzewny (zmodernizowany w 1835 - taka data na nim do dziś widnieje). Za piecem znajdowała się wysoka wieża gichtociągowa pod którą przepływał kanał wodny. Woda służąca do napędu maszyn doprowadzana była podziemnym, sklepionym kanałem ze zbiornika na spiętrzonej rzece Bobrzy. W 1829 roku w miejsce tradycyjnych miechów zainstalowano nowoczesny miech cylindryczny, który posiadał alternatywny napęd maszyną parową (co uniezależniało zakład od niskich stanów wód, wstrzymujących wcześniej produkcję). Przed wielkim piecem znajdowała się, wybudowana w 1824 roku, obszerna hala odlewnicza, łącząca wcześniejsze budynki modelarni i emalierni). Huta wytwarzała około 800 ton surówki rocznie. Produkcja huty była związana głownie z obronnością, ale wytwarzano tam także elementy budowlane.

Ruiny huty "Józef" w Samsonowie,
stanowiące część zespołu zakładu przemysłowego wpisanego do rejestru zabytków nieruchomych:
(nr rej.: A.469/1-3 z 3.12.1956, z 15.02.1967, z 4.05.1987 i z 6.05.1987)
Zakład samsonowski został spalony przez Rosjan w 1866 (jako odwet za produkcję broni dla powstańców styczniowych). Huty już nie odbudowano, gdyż pożar ten zbiegł się z postępującym kryzysem Zagłębia Staropolskiego. Na kryzys ten złożyły się po części czynniki polityczne (utrata autonomii po powstaniu styczniowym) ale główną przyczyną było wyczerpywanie się złóż rudy i zniszczenie lasów przez rabunkowy wyrąb przy produkcji węgla drzewnego. Dodatkowym problemem był brak dróg utrudniający transport zarówno surowców jak i gotowych produktów. Ogromną konkurencją dla Zagłębia Staropolskiego były huty Zagłębia Dąbrowskiego, które pracowały wykorzystując rudę z okolic Częstochowy oraz koks wytwarzany z tamtejszych złóż węgla kamiennego.

Huta Klimkiewiczów w Ostrowcu Świętokrzyskim założona w 1839 roku.
Jej dwa wielkie piece zostały w 1890 roku przebudowane na koks.
Wielkopiecowy proces oparty na koksie był nie tylko tańszy ale też wydajniejszy - z wielkiego pieca opartego węglu drzewnym uzyskiwano średnio 1500 ton surówki rocznie a z pieca opartego na koksie nawet 25 000 ton. Nic zatem dziwnego że masowo zamykano wówczas już nierentowne huty. Nadal funkcjonowały jednak odlewnie i inne zakłady przetwórcze, które wymieniały w tym czasie koła wodne na maszyny parowe. Sytuacja problemów z transportem została rozwiązana po 1885 roku, kiedy zbudowano linię kolejową Iwanogrodzko-Dąbrowską (z Dęblina przez Radom, Kielce i Olkusz do Dąbrowy Górniczej). Także istniejące jeszcze w Zagłębiu Staropolskim huty w Starachowicach i Ostrowcu Świętokrzyskim przestawiły się wówczas na koks i nowocześniejsze procesy metalurgiczne.

* * *

W następnym odcinku powrócimy do Galicji i jej przemysłu metalowego w XIX wieku, tymczasem zapraszam na film prezentujący ruiny huty w Samsonowie z loty ptaka (a raczej drona :-) ) 




29 listopada 2019

Przemysł metalowy cz.1

W 1949 roku zapadła decyzja o budowie pod Krakowem ogromnego kombinatu metalurgicznego - Huty Lenina. 70 lat później ten sam zakład przemysłowy, niegdyś największy z funkcjonujących w Krakowie, teraz sprywatyzowany i rozczłonkowany powoli przestaje istnieć. 23 listopada b.r. wyłączono bowiem z eksploatacji ostatni z funkcjonujących w nim wielkich pieców służących do wytopu żelaza. Tym samym kończy się pewna epoka w historii przemysłu Krakowa...

* * *

Epoki w dziejach ludzkości określane są nazwą materiału z których tworzone były narzędzia. Po epokach kamiennych i brązu nastąpiła epoka żelaza i trwa ona do dziś. W odróżnieniu od brązu żelazo było iście demokratycznym metalem. Narzędzi i broni z niego wykonanych używał zarówno feudał jak i chłop pańszczyźniany. Ale stopy żelaza to także znakomity materiał konstrukcyjny. To dzięki nim nastąpiła rewolucja przemysłowa i transportowa. Żelazo zrobiło taką zawrotną karierę dzięki jego znacznie większej obfitości w przyrodzie niż miedzi i cyny stanowiących składniki brązu. Jednak w odróżnieniu od brązu którego samorodki były wydobywane i w prostej obróbce nadawano im żądaną formę, żelazo nie występowało w formie nadającej się do użycia. Potrzebny był skomplikowany proces jego wytopu z rudy oraz dalszej obróbki w celu uzyskania pożądanych właściwości. Technologie metalurgiczne były i są wciąż zmieniane i udoskonalane.

Najstarsze piece do wytopu żelaza

Aby uzyskać żelazo konieczna jest wysoka temperatura pozwalająca na redukcję tlenkowych rud żelaza przy użyciu węgla. Pierwsze narzędzia wykonane z żelaza pojawiły się już w XV wieku p.n.e. Istnieje hipoteza że wykonano je z żelaza pochodzącego z meteorytów, ale faktem jest też że z podobnego okresu pochodzą też pierwsze ślady pradawnych pieców do wytopu żelaza - dymarek.

Rekonstrukcja dymarki - festyn archeologiczny w Biskupinie w 2004 roku.
Zdjęcie: wikipedia
Najstarsze piece do wytopu żelaza, tzw. ogniska dymarskie były wyłożonymi gliną zagłębieniami w ziemi. Później używano tzw. pieców kotlinkowych - które oprócz zagłębienia miały ulepiony z gliny szeroki "komin". Taki piec dymarski miał wysokość od 50-150 cm a średnicę od 25 do 60 cm. Do wnętrza tej konstrukcji wstawiano szczapy dobrze wysuszonego drewna a całość zasypywano węglem drzewnym. Przy podstawie pieca znajdowały się otwory dmuchowe przez które przy pomocy miechów wtłaczano powietrze. Po rozpaleniu pieca do wnętrza wsypywano stopniowo mieszaninę darniowej rudy żelaza z węglem drzewnym. Starano się utrzymywać we wnętrzu temperaturę ok. 1400 stC (biało-niebieski żar).

Przekrój przez rozpaloną dymarkę i temperatury panujące we wnętrzu:
1 - szyb pieca (wymurowany z glinianej cegły)
2 - otwór dmuchowy
3 - wsad (węgiel drzewny i ruda żelaza)
4 - strefa redukcji rudy żelaza
5 - miejsce gdzie tworzy się łupka żelaza
6 - kotlinka wypełniona płynnym żużlem
W strefie redukcji głównego zachodził proces redukcji głównego składnika rudy - tlenku żelaza (III) Fe2O3 do tlenku żelaza (II) FeO a następnie wykrystalizowania się grapii czystego żelaza. Reduktorem był węgiel, który wiązał tlen wydzielając się w formie dwutlenku i tlenku węgla. W wyniku pracy pieca dymarskiego uzyskiwano zawiesinę kuleczek żelaza w ciekłym żużlu, z resztkami węgla drzewnego i rudy. Produkt wytopu był łupką żelaza gąbczastego zastygniętą na powierzchni żużla wypełniającego kotlinkę. Po wypaleniu się całego paliwa, co trwało kilkanaście godzin, rozbijano ten jednorazowy piec wydobywając z niego łubkę żelaza (wymagającą jeszcze dalszych prac). W miejscu gdzie pracował piec pozostawała w ziemi bryła zastygniętego żużla. Kolejny piec budowano od nowa w innym miejscu.

Odsłonięte archeologicznie piecowisko
w pawilonie Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego w Nowej Słupi.
Widoczne bryły żużla pozostałe po procesie wytopu żelaza w kotlinkowych piecach dymarskich.
Proces dymarkowy przywędrował do Europy z bliskiego wschodu w czasach rzymskich - ok. II w. p.n.e. - a na ziemiach polskich rozpowszechnił się ok. I w. n.e.. Ślady dawnego hutnictwa (na Mazowszu i w Świętokrzyskim) znajdowano w ziemi w postaci sporych brył zastygniętego żużla o masie 160 kg i więcej. Początkowo nie wiązano tych znalezisk z dawną działalnością hutniczą. Dopiero w latach 40-tych XX wieku po przeprowadzonych badaniach archeologicznych i ekspertyzach określono iż w okresie II - III w. n.e. produkowano tutaj ok. 40 - 80 ton żelaza dymarkowego rocznie. Pomimo tego że lokalne zasoby rudy nie zostały wyczerpane produkcja żelaza zanikła w V wieku, co było związane wędrówkami ludów - hutnictwem zajmowali się Celtowie.

"Dymarki Świętokrzyskie" - festyn historycznych metod wytopu żelaza w 1974 roku.
Zdjęcie: NAC
W 1960 roku w Nowej Słupi, u stóp Świętego Krzyża (Łysej Góry), powołano Muzeum Starożytnego Hutnictwa Świętokrzyskiego. Właśnie w Nowej Słupi od 1967 roku, corocznie w połowie sierpnia, organizowano imprezę plenerową o nazwie "Dymarki Świętokrzyskie". Głównym elementem tego festynu była prezentacja procesu wytopu żelaza w archaicznych piecach dymarskich. Obecnie rozpalanie pieca dymarskiego jest również elementem wielu innych imprez archeologicznych pozbawionych charakteru imprezy masowej i komercyjnej jaką niestety od kilku lat stały się Dymarki w Nowej Słupi…

Proces przeróbki żelaza dymarskiego

Uzyskiwana z pieca dymarskiego łupka żelaza (o masie od ok. 300 g do kilku kilogramów) wymagała dalszych żmudnych prac zmierzających do oczyszczenia jej z żużla i resztek węgla, oraz zgrzania w jednolitą bryłę. Łupkę rozgrzewano w palenisku do temperatury białego żaru i oczyszczano poprzez obkuwanie drewnianymi młotami na kamiennych kowadłach. Oprócz oczyszczania porowatą bryłę zgrzewano w jednolitą całość - kęs - nadającą się do dalszej obróbki w celu wytworzenia z niej narzędzi czy broni.

Łubka żelaza gąbczastego powstała w wyniku procesu dymarkowego.
Dymarska metoda produkcji żelaza była bardzo pracochłonna i mało wydajna, ale tylko z pozoru prymitywna. Dawni kowale umieli metodą wielokrotnego przekuwania i ponownego zgrzewania uzyskiwać doskonałej jakości wyrób.

Kowale umieli nawęglić czyli utwardzić jak i odwęglić czyli zmiękczyć metal. Można też było na miękkim rdzeniu utworzyć twardą hartowaną powierzchnię. Dzięki wielokrotnemu przekuwaniu metal miał strukturę pasmowatą (obecnie produkowana stal ma strukturę ziarnistą). Miecze wytworzone z takiego materiału wykazują dużą odporność na boczne uderzenia - nie pękają i nie łamią się.

Domeny węgliku tworzące charakterystyczny wzór
na powierzchni głowni miecza ze stali damasceńskiej.
Ilustracja: wikipedia
Szczególną sławę miała produkowana w okolicach Damaszku w Syrii tzw. stal damasceńska, owiana legendą rozpowszechnianą przez rycerzy wypraw krzyżowych. Faktem jest że miecze muzułmańskie wykonane z damastu przewyższały jakością te europejskie. Niestety z nieznanych powodów w XVII wieku zaniechano jej produkcji. Istnieje hipoteza że w Damaszku jedynie wytwarzano broń z materiału który wytapiano w Indiach ze specjalnego gatunku rudy, i to jej wyeksploatowanie było powodem zaprzestania produkcji stali damasceńskiej. Proces technologiczny był objęty tajemnicą i nigdy nie został opanowany w Europie. Współcześnie trwają eksperymenty zmierzające do odtworzenia tej póki co wciąż niedościgłej technologii...

Podobne do stali damasceńskiej właściwości mają japońskie miecze samurajskie, chociaż struktura i własności materiału są jednak inne. Miecze japońskie nadal wykonuje się z żelaza dymarskiego a jego unikalnej wartości świadczy fakt iż łupki dymarskie (tomahagane) objęte są zakazem wywozu poza granice Japonii.

Koło wodne z XVII wieku napędzające młot w kuźnicy, pracujące kiedyś na rzece Stole w Strzybnicy.
Obecnie eksponat w skansenie Maszyn Parowych w Tarnowskich Górach.
W średniowieczu dymarki były już murowane z cegły na stałe. Do spuszczania żużla i wydobywania łubki żelaza miały stały sklepiony otwór, który każdorazowo przed rozpaleniem zaklejano gliną. Piece dymarskie miały też coraz większe rozmiary, dzięki czemu jednorazowo wytapiano nawet kilkanaście kilogramów żelaza. Takiej dużej łupki już nie przekuwano ręcznie tylko korzystano z młota mechanicznego napędzanego kołem wodnym (młyńskim). Kół wodnych używano także do napędu miechów, z których strumień powietrza podtrzymywał żar zarówno w piecach dymarskich jak i piecach kuźniczych. Miechy były napędzane systemem dźwigni, często były zdublowane - pracując naprzemiennie utrzymywały równy dmuch.

Miech z deszczółkami - zastąpił stosowany wcześniej worek z baraniej skóry.
Eksponat z muzeum Górnictwa Rud Żelaza w Częstochowie.
Do takich dużych pieców potrzebny był też większy wsad. Ruda żelaza, początkowo wydobywana tuż spod powierzchni ziemi z płytkich rowów, później była pozyskiwana już metodami górniczymi. Ruda po wydobyciu była suszona i rozbijana na drobne kawałki. Czasami twardą rudę poddawano prażeniu. Nieco więcej zabiegów wymagało wytworzenie węgla drzewnego w procesie tzw. "kurzenia". Kawałki wysuszonego drewna okładano w stosy – tzw. mielerze, okrywano darnią i podpalano. Prażenie mielerza trwało około 12-15 dni. Proces wypalania kontrolowano poprzez obserwowanie typu dymu wydobywającego się z otworów – jaśniejszy oznaczał jego koniec.

Dymarka bergamska po lewej stronie i piec do przetapiania żelaza zgrzewnego po prawej.
Ilustracje z książki pt. "Studia nad techniką hutnictwa".
W XIII wieku rozpowszechniły się piece typu bergamskiego z których część żelaza otrzymywano już w formie płynnej nadającej się do odlewania (tzw. żelazo lane). Z czasem powiększając rozmiary dymarki przekształciły się w tzw. wielkie piece, z których cały wytop uzyskiwano w formie płynnej. W tym okresie nastąpiła też specjalizacja. Wytopem żelaza zajmował się cech kuźników (nie nazywano ich wówczas hutnikami – ten termin oznaczał fachowca od wytopu szkła), a wytwarzaniem przedmiotów użytkowych cech kowali. Wytop żelaza odbywał się na ogół w miejscu gdzie dostępne były niezbędne do tego surowce - ruda żelaza oraz drewno z którego wytwarzano węgiel drzewny. Warsztaty kowalskie zaś urządzano przy miastach czy osadach.

Kuźnie i kowalstwo

Kowalstwo to jeden z najstarszych zawodów. Potwierdza to etymologia - jednym z najpopularniejszych nazwisk jest właśnie Kowalski. Było to związane z popularnością tego rzemiosła. W czasach przedprzemysłowych każdy wyrób był wykonywany jednostkowo a kowal, z uwagi na swoją fachową wiedzę oraz obcowanie z ogniem, był powszechnie szanowaną osobą. Kowale nie tylko wytwarzali narzędzia (noże, siekiery, topory) oraz inne żelazne przedmioty (gwoździe, haki, zamki, okucia, zawiasy, kraty). Kowale zajmowali się też podkuwaniem koni, co w czasach transportu konnego było istotnym zajęciem. W średniowieczu z kowalstwa wyodrębniło się ślusarstwo, wykonujące obróbkę metalu na zimno. Z pokrewnych zawodów: wytwarzaniem broni siecznej zajmowali się miecznicy, zbrojami i pancerzami płatnerze, a bronią palną rusznikarze.

Podwójny piec w kuźni z Muzeum Przemysłu Naftowego i Gazownictwa w Bóbrce.
Warsztatem pracy kowala była kuźnia - drewniany lub murowany budynek, który z uwagi na ryzyko pożaru zwykle był lokowany z dala od innych zabudowań. Kuźnia była wyposażona w palenisko z miechami do rozgrzewania metalu do białości (1300 stC). Na przeciw paleniska stało zawsze ciężkie kowadło, na którym przy pomocy młotków i przecinaków nadawano odpowiedni kształt wytwarzanym przedmiotom. Oczywiście w użyciu były też specjalne kleszcze i obcęgi którymi przenoszono gorące przedmioty, a sam kowal był ubrany w gruby skórzany fartuch chroniący przed oparzeniami od iskier i odprysków. Charakterystycznym elementem kuźni były zewnętrzne podcienie, gdzie można było podkuwać konie także przy niesprzyjających warunkach atmosferycznych.

Zachowane kuźnie na terenie Krakowa

Już w XVIII wieku tradycyjne kuźnie zaczynały tracić na znaczeniu. W manufakturach a później w fabrykach zaczęto produkować szereg metalowych narzędzi i przedmiotów (okuć, gwoździ), których wytwarzanie było wcześniej były rolą kowali. Nadal jednak kowale zajmowali się produkcją jednostkową (ogrodzenia, kraty) oraz tym co było cały czas ich domeną - podkuwaniem koni. Jednak wraz ze zmniejszającą się ilością koni kuźnie traciły na znaczeniu, upadając lub przekształcając się w warsztaty mechaniczne. Obecnie spotyka się pracownie tzw. kowalstwa artystycznego wytwarzające bramy, ogrodzenia i balustrady, ale warsztaty te bazują najczęściej na przemysłowych półproduktach, a technika wytwarzania opiera się częściej na gięciu na zimno, cięciu i spawaniu niż modelowaniu na gorąco...

Lokalizacja zachowanych budynków dawnych kuźni na terenie Krakowa- legenda:1. ul. Św.Krzyża 14 - kuźnia Zieleniewskich z początku XIX w.
2. ul. Benedyktyńska - kuźnia z połowy XIX w.
3. ul. Pod Strzechą 2 - kuźnia z II połowy XIX w.
4. ul. Pilotów 97 - kuźnia z przełomu XIX/XX w.
5. ul. Balicka - kuźnia z połowy XIX w.
6. Igołomia - kuźnia dworska z pierwszej połowu XIX w.
Na terenie obecnego Krakowa istniało wiele kuźni, ostatnie z nich zawiesiły działalność w latach 80-tych XX w. Kilka budynków dawnych kuźni dotrwało do naszych czasów. Najsłynniejszym jest dawna kuźnia Zieleniewskiego, która mieściła się w ścisłym centrum miasta przy ulicy Św. Krzyża 14. Kuźnia ta już w połowie XIX wieku przekształciła się w zakład przemysłowy (w pierwszej połowie XX wieku największą fabrykę Krakowa). Ale ta historia zasługuje na osobne omówienie...

Budynek kuźni w Tyńcu. W głębi widoczne zabudowania opactwa benedyktynów.
Innym znanym obiektem jest pochodząca z połowy XIX wieku kuźnia w Tyńcu, u stóp klasztoru o.o. Benedyktynów - przy ulicy Benedyktyńskiej. Budynek kuźni pierwotnie pełnił rolę szkoły plebańskiej, dopiero później został zaadoptowany do nowej funkcji. Obszerny murowany z kamienia obiekt nosi ślady tych adaptacji, chociażby w formie zamurowanych otworów okiennych. Jednak od dawna nieużytkowany budynek niszczał. Aby go zabezpieczyć w 2011 roku został przykryty zadaszeniem, niestety wykonanym z nieprzystającej do całości blachy trapezowej. Kuźnia jako element zespołu klasztornego Benedyktynów jest wpisana do rejestru zabytków:
  •  XI, XIV, XV, nr rej.: A-169/M z 29.10.2008
Kuźnia w Bronowicach
Ilustracja: wikipedia
Jedna z najdłużej funkcjonujących kuźni mieściła się w Bronowicach Małych, niegdyś samodzielnej wsi (osławionej słynnym dramatem Stanisława Wyspiańskiego p.t. "Wesele"). Obecnie Bronowice to dzielnica Krakowa - pochodząca z końca XIX wieku kuźnia mieści się przy ulicy Pod Strzechą 2. Jest to przykład małej wiejskiej kuźni. Jej murowany, przysadzisty budynek jest pokryty ceramiczna dachówką. Na słupach podpierających dach, w podcieniach zachowały się metalowe kolucha do których kiedyś wiązano podkuwane konie. Kuźnia znajduje się na terenie prywatnym, od 2016 roku ogrodzonym, ale widać ją dobrze z ulicy.

Inny przykład kuźni, też kiedyś wiejskiej a teraz nieomal w środku miasta, znajduje się przy ulicy Pilotów 97. Mieści się w niej restauracja, kiedyś z kuchnią polską, obecnie orientalną...

Kuźnia w Mydlnikach
Oryginalny, murowany budynek kuźni z 1870 roku znajduje się w Mydlnikach przy ulicy Balickiej 297. Ten zabytkowy obiekt jest obecnie użytkowany jako filia numer 7 Krowoderskiej Biblioteki Publicznej. Budynek jest wpisany do rejestru zabytków jako:
  • kuźnia folwarczna, poł. XIX, nr rej.: A-1021 (A-142) z 22.05.1969
Dawna kuźnia folwarczna w Igołomi
lustracja: wikipedia
W rejestrze zabytków województwa małopolskiego znajduje się też inna dawna kuźnia folwarczna - w podkrakowskiej Igołomi. Była ona kiedyś częścią zespołu pałacowego Wodzickich, później pełniła funkcję warsztatu mechanicznego. Do rejestru zabytków trafiła dopiero w 1989 roku:
  • kuźnia folwarczna, pocz. XIX, nr rej.: A-605 z 31.09.1989
Na zaniedbanej elewacji znajduje się tabliczka "Małopolskie Szlaki Techniki", niestety teraz obiekt sprawia wrażenie zapomnianego. Szkoda gdyż budynek, podobnie jak ten w Mydlnikach, ma neoklasyczny charakterystyczny styl. Wnętrze tej kuźnia zostało uwiecznione na obrazie Artura Grottgera - stąd funkcjonuje określenie "Grottgerowska kuźnia".

Artur Grottger - szkic "Kucie kos" z 1863 roku należący do cyklu "Polonia".
Obraz Grottgera przedstawia kucie kos bojowych przeznaczonych dla powstańczych oddziałów kosynierów, którzy wzięli udział w Powstaniu Styczniowym - m.in. ok. 1000 z nich walczyło w zwycięskiej dla Polaków bitwie pod Węgrowem.

* * *

W następnej części będzie o historii metalurgii na ziemiach polskich od późnego średniowiecza. Tymczasem zapraszam na film pokazujący m.in urywki imprez archeologicznych organizowanych w ramach projektu "Człowiek i Żelazo w pierwszych wiekach naszej ery" m.in. w Nietulisku Dużym (przemysłowe zagłębie staropolskie), gdzie kiedyś funkcjonowała walcownia...


29 października 2019

Telewizja w Krakowie

Oglądanie obrazu na odległość przez całe wieki pozostawało jedynie sferą marzeń. Jednak w wieku XIX-tym, gdy za sprawą wynalazków: telefonu i fonografu udało się zarejestrować i przesłać na odległość dźwięk, oczekiwano że niebawem to samo da się zrobić z obrazem...

* * *

Pionierzy telewizji

"Po telefonie i telegrafie musimy wynaleźć telefoton albo telefotoskop, to jest przyrząd telegraficzny do widzenia z odległości" - tak na łamach czasopisma "Kosmos" pisał w 1878 Julian Ochorowicz - polski psycholog, filozof, poeta, publicysta i fotografik a także wynalazca (pierwowzór postaci Juliana Ochockiego z powieści "Lalka" Bolesława Prusa). Jeszcze w 1877 roku Ochorowicz opracował teoretycznie koncepcję ekranu telewizyjnego zbudowanego z żarówek, wyświetlających obraz złożony ze zbioru punktów.

Przyrząd do przekazywania obrazów na odległość - projekt J.Ochorowicza z 1877 roku
Ilustracja z czasopisma Młody Technik nr 4/1989
Inny projekt urządzenia nazwanego telektroskopem opracował związany z Tarnowem wynalazca Jan Szczepanik (z uwagi na swoje rozliczne zainteresowania i praktyczne wynalazki Szczepanik nazywany był "polskim Edisonem" lub "Leonardem da Vinci z Galicji"). Opracowany przez niego "telektroskop, czyli aparat do reprodukowania obrazów na odległość za pomocą elektryczności" został w 1897 roku zgłoszony w Brytyjskim Urzędzie Patentowym. Urządzenie rozkładało obraz na punkty przy użyciu systemu wahliwych luster, niestety zbyt duży stopień złożoności mechanizmu uniemożliwił praktyczną realizację tego wynalazku. Niemniej w 1900 roku na wystawie światowej w Paryżu Szczepanik przedstawił "telefot" również służący do przenoszenia obrazu na odległość, ale jego idea bliższa była telefaxowi.

Schemat telektroskopu Szczepanika
Ilustracja z czasopisma Młody Technik nr 4/1989
Zainspirowany wynalazkiem Szczepanika inny polski wynalazca, fizyk i odkrywca, mieszkający w Królestwie Polskim Mieczysław Wolfke, opatentował w Rosji i Niemczech w 1898 roku swoją wersję telelektroskopu. Miała ona używać światłoczułej elektrody selenowej do analizy jasności oraz lampie Geisslera o modulowanej jasności świecenia. Jednak w odróżnieniu od Szczepanika Wolfke planował użyć do transmisji fal radiowych a nie drutów oraz bardzo istotnej innowacji - tarczy Nipkowa jako analizatora obrazu.
Schemat działania tarczy Nipkowa
Rysunek: wikipedia
Tarcza Nipkowa posiadała nawierconą spiralnie serię otworków (tyle ile ma być linii w analizowanym obrazie). Wycinek jej obwodu (pomiędzy otworami) stanowił szerokość kadru obrazu a w trakcie jej obrotu kolejne otwory "skanowały" kolejne linie tego wycinka. W danym ułamku sekundy przez tarczę widoczny był tylko jeden punkt obszaru za tarczą. Ale jeśli tarcza obracała się dostatecznie szybko, to wydawało się, że jest przezroczysta. Ten genialny w swojej prostocie analizator obrazu został wymyślony przez urodzonego w Lęborku niemieckiego fizyka i inżyniera Paula Nipkowa. Wynalazek ten został opatentowany już w 1884 roku, jednak praktycznego zastosowania doczekał się dopiero w latach 20-tych XX wieku...

Telewizja mechaniczna

Pomimo wielu teoretycznych rozważań dopiero po I wojnie światowej mogła powstać telewizja w tej formule jaką znamy obecnie. Dopiero wtedy bowiem w dostatecznym stopniu opanowano niezbędną technologię w tym medium do przesyłania obrazu na odległość - fale radiowe. Analizatorem i syntezerem obrazu była tarcza Nipkowa. Po stronie odbiornika znajdowała się za nią płaska lampa neonowa, której modulowane światło dawało jasność poszczególnym punktom obrazu. Większy problem był z analizą obrazu - kamerą. Jedynym praktycznie działającym czujnikiem jasności była wówczas fotokomórka próżniowa. Niska czułość tych fotokomórek powodowała, że kamery działały w odwrotny sposób - światło nie wpadało do jej wnętrza, tylko z niej wypływało. Silny strumień światła z lampy łukowej, kierowany przez układ optyczny z tarczą Nipkowa, omiatał studio oraz aktorów, a odbity wracał w stronę kamery. Dookoła obiektywu znajdowała się bateria fotokomórek, które zbierały informację o jasności oświetlanego w danym ułamku sekundy punktu w przestrzeni. W studiu musiał więc panować półmrok, rozświetlany jedynie bladym czerwonym światłem, na które stosowane wtedy próżniowe fotokomórki były ślepe. Aktorzy zaś pracowali w feerii świetlnych błysków promienia analizującego.

Schemat działania telewizji mechanicznej opublikowany w amerykańskim czasopiśmie w 1928 roku.
Rysunek: wikipedia
Pierwszy, jeszcze bardzo niedoskonały system telewizji zaprezentował Amerykanin Charles Francis Jenkins z początkiem lat dwudziestych XX wieku. Jednak największe zasługi na polu krzewienia telewizji miał Brytyjczyk John Baird. W 1928 roku przy współpracy z rozgłośnią radiową BBC rozpoczął on emisję regularnego programu telewizyjnego (również realizowanych na żywo spektakli teatralnych). System Bairda (30 linii 12,5 klatki/s) wyznaczał w owym czasie standard w Europie. Nadawane na falach średnich z Londynu audycje telewizyjne BBC miały spory zasięg i były odbierane również poza Wielką Brytanią. Eksperymentalne stacje telewizyjne uruchamiano także w innych krajach Europy oraz w USA.

Spore zainteresowanie telewizją spowodowało iż na rynku - poza ofertą drogich odbiorników fabrycznych - pojawiły się także zestawy do samodzielnego montażu, dzięki którym można było zwykły odbiornik radiowy przebudować na telewizor. Pozytywne efekty pierwszych doświadczeń z telewizją mechaniczną prowadziły do prób zwiększania rozdzielczości obrazu. Niestety oprócz problemów czysto mechanicznych, związanych z koniecznością użycia bardziej precyzyjnych mechanizmów, dochodziła jeszcze kwestia związana z szerokością pasma sygnału wizji i konieczności używania krótszych zakresów fal, przy których również zmniejszał się zasięg rozgłośni. Mimo to z początkiem lat 30-tych w Niemczech uruchomiono system telewizji mechanicznej 180-liniowej.

Aparatura systemu Stefana Manczarskiego
Ilustracja z czasopisma Młody Technik Nr 4/1989
Także w Polsce prowadzono eksperymenty z telewizją mechaniczną. Pierwszą działającą aparaturę skonstruował w 1929 Stefan Manczarski. W 1931 roku podobną eksperymentalną aparaturę zbudował zespół naukowców i inżynierów z rozgłośni Polskiego Radia w Katowicach.

Aparatura nadawczo-odbiorcza zbudowana przez zespół inżynierów z rozgłośni PR w Katowicach w 1931 roku
Ilustracja z czasopisma Młody Technik Nr 4/1989
Poważniejsze prace zmierzające do uruchomienia stacji telewizyjnej rozpoczęto w 1935 roku w warszawskim Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym oraz Polskim Radiu. Stację nadawczą zlokalizowano w wieżowcu Prudential ale próbne emisje rozpoczęto dopiero w 1938 roku. Był jednak już wówczas przestarzały 120-liniowy standard telewizji mechanicznej, podczas gdy w innych krajach prowadzono eksperymenty nad telewizją w pełni elektroniczną. Również w Polsce zaplanowano wdrożenie elektronicznej telewizji w 1940 roku. Niestety rozwój telewizji w większości krajów zatrzymał wybuch wojny...


Film prezentujący działający model telewizora mechanicznego zbudowany przez autora.
Więcej o tym modelu: e-bsw.blogspot.com

Powstanie telewizji w pełni elektronicznej

10-letni okresu świetności telewizji mechanicznej nazywano falstartem przed właściwą erą telewizji. W latach 20-tych XX wieku, równolegle do eksperymentów z analizatorami mechanicznymi, prowadzono bowiem prace z aparaturą w pełni elektroniczną. Jako wyświetlacz stosowano lampę katodową Browna (ze świecącym luminoforem na wewnętrzej powierzchni ekranu). Później opracowano lampę kineskopową taką, jak w używanych jeszcze do niedawna monitorach czy telewizorach CRT. Problem stanowił skuteczny elektroniczny przetwornik obrazu na sygnał elektryczny. Pierwszą działającą aparaturę przedstawił w 1927 amerykański samouk Philo Farnsworth. Jego przetwornik ("image dissector") miał jednak niską czułość, i wymagał do poprawnego działania bardzo mocnego, oślepiającego światła. Aparatura ta potrzebowała dopracowania, ale Farnsworth borykał się z problemem braku funduszy - był to okres wielkiego kryzysu.

Schematy budowy ikonoskopu (lampy analizującej z kamery TV) po lewej
oraz kineskopu (lampy obrazowej odbiornika TV) po prawej.
Ilustracje - wikipedia: ikonoskop i lampa katodowa
Zupełnie inną sytuację miał rosyjski imigrant Vladimir Zworykin. Nad przetwornikiem obrazu pracował on w USA od 1923 roku, najpierw w laboratoriach Westinghouse Electric a następnie RCA. Po latach badań, w 1931 udało mu się zbudować ikonoskop - przetwornik obrazu z efektem pamięci, dzięki której miał on dużą czułość. W 1934 roku firma RCA zaprezentowała publicznie kompletny, dopracowany system w pełni elektronicznej telewizji 343-liniowej. Wtedy RCA została pozwana przez Farnswortha za kradzież jego telewizyjnych patentów. Dalszy rozwój telewizji w USA został wyhamowany przez długo trwającą batalię sądową (która zakończyła się po 10 latach wypłaceniem Farnsworthowi odszkodowania).

Nie przeszkodziło to RCA w sprzedaży swoich rozwiązań za granicę. Na ich podstawie w 1937 roku w Niemczech wdrożono w pełni elektroniczną telewizję 441-liniową. Już wcześniej w 1935 roku w Anglii, konsorcjum Marconi-Emi ze swoim 405-liniowym elektronicznym systemem, wygrało konkurs BBC na system telewizyjny. W konkursie tym przegrał Baird z udoskonalonym, stanowiącym kres możliwości, mechanicznym systemem 240-liniowym.

Okres powojenny w historii telewizji

Podczas II wojny światowej wszystkie stacje telewizyjne przestały nadawać (z wyjątkiem, wykorzystywanej propagandowo, telewizji niemieckiej). Na nowo telewizja zaczęła funkcjonować po jej zakończeniu. Wielka Brytania powróciła do swojego standardu 405 linii, w USA opracowano standard 525 linii / 30 klatek/s, a w Europie przyjęto 625 linii / 25 klatek/s.

Również w Polsce w 1947 roku w Państwowym Instytucie Telekomunikacyjnym (późniejszym Instytucie Łączności) w Warszawie podjęto prace nad telewizją. Całą aparaturę budowano samodzielnie "od zera". Pierwsze programy testowe wyemitowano w 1952 roku a w 1953 roku rozpoczęto nadawanie regularnego programu telewizyjnego - pół godziny raz na tydzień. W 1955 roku nadawano już trzy razy na tydzień. Z racji na niski zasięg odbiór programów był możliwy tylko na obszarze centrum Warszawy. Kilkanaście odbiorników (radzieckich - marki Leningrad) rozmieszczono w klubach i świetlicach, tak aby zapewnić dostęp do programu jak najszerszej grupie mieszkańców.

Aktor Kazimierz Rudzki prezentuje odbiornik telewizyjny "Leningrad w marcu 1954 roku.
Odbiorniki tego typu były określane nazwą "Radio z lufcikiem".
Zdjęcie: wikipedia
Władze dostrzegając możliwość propagandowego wykorzystania telewizji powołały w 1956 roku Warszawski Ośrodek Telewizyjny, dzięki któremu znacznie zintensyfikowano rozwój tej dziedziny - program nadawano już 5 razy w tygodniu. 1 maja 1956 uruchomiono Telewizyjny Ośrodek Transmisyjny z anteną nadawczą umieszczoną na szczycie iglicy Pałacu Kultury i Nauki na wysokości 227 metrów. Zasięg stacji wynosił 55 kilometrów. Program był oglądany przez ok 10 tys. odbiorników importowanych z ZSRR i NRD.

Całkowicie polskiej konstrukcji lampowy odbiornik telewizyjny "Belweder".
Ilustracje - wikipedia: front, tył
W 1955 roku utworzono Warszawskie Zakłady Telewizyjne których zadaniem była produkcja głównie odbiorników telewizyjnych ale także kamer i innych urządzeń telewizyjnych. W 1956 roku rozpoczęło produkcję telewizora Wisła na licencji radzieckiej, a od 1957 roku opracowanego w Polsce odbiornika Belweder. Był on produkowany w ilości 60 tys. sztuk rocznie a pomimo wysokiej ceny - 7 tys. złotych (równowartość 5 średnich pensji miesięcznych) znajdował nabywców. Od końca lat 50-tych produkcja telewizorów była traktowana priorytetowo. Do Warszawskich Zakładów Telewizyjnych wkrótce dołączyły z produkcją telewizorów Gdańskie Zakłady Elektroniczne "Unimor", a na rynku pojawiały się nowocześniejsze i tańsze modele odbiorników - tak aby w każdym domu mogło zagościć to "narzędzie propagandy".

Propagandowe zdjęcie sklepu RTV z 1974 roku.
Widoczne odbiorniki radiowe oraz na dolnych półkach telewizory
Beryl i Lazuryt z WZT oraz Neptuny z fabryki Unimor.
Zdjęcie: NAC
Telewizja Polska

W lipcu 1958 powołano Zespół Programu Telewizyjnego przy Polskim Radiu. Dwa lata później powstał Komitet Polskie Radio i Telewizja tzw. "radiokomitet". Od 1961 roku program telewizyjny był już emitowany codziennie. W 1969 roku oddano do użytku Centrum Radiowo-Telewizyjne w Warszawie przy ul. Woronicza (gdzie do dziś mieści się siedziba TVP). W latach 70-tych dzięki otwarciu na zachód nastąpił znaczny postęp w rozwoju technicznym polskiej telewizji, uruchomiono program drugi oraz wprowadzono kolor - system SECAM na francuskiej licencji (zastąpiony dopiero w latach 90-tych nowocześniejszym systemem PAL). W 1975 w Psarach (Góry Świętokrzyskie) uruchomiono naziemną stację łączności satelitarnej umożliwiająca retransmisję audycji poprzez satelitę.

Studio nr 5 w Centrum Radiowo-Telewizyjnym w Warszawie podczas próby spektaklu teatru telewizji w 1969 roku.
Zdjęcie: NAC
W tamtych czasach większość audycji nadawana była na żywo. Głównym powodem był kłopot z rejestracją obrazu telewizyjnego. Używano do tego tzw. telerekordingu czyli rejestracji z ekranu telewizora na filmowej taśmie celuloidowej 16 mm. Telewizja umiała też wyemitować materiał filmowy z klasycznej, celuloidowej taśmy filmowej. Służyło do tego urządzenie nazywane telekino - będące połączeniem projektora filmowego z telewizyjną kamerą. Pierwsze polskie magnetowidy rejestrujące obraz w formie przebiegu elektrycznego na taśmie magnetycznej weszły do użytku dopiero w połowie lat 70-tych.

Na przełomie lat 50-tych i 60-tych powstało siedem ośrodków regionalnych TVP które dysponowały własnymi studiami: w 1956 w Łodzi, w 1957 w Poznaniu i Katowicach, w 1958 we Wrocławiu, w 1959w Gdańsku, w 1960 roku Szczecinie i w 1961 roku w Krakowie.

Telewizja Kraków

Własny ośrodek telewizyjny był postulowany przez grupę inżynierów i techników elektryków z krakowskiego oddziału NOT (Naczelna Organizacja Techniczna) oraz społeczników już w 1957 roku. Starania ta się ziściły w czerwcu 1961. Pierwszą siedzibą Telewizji Kraków został budynek przy ulicy Wróblewskiego 4, skąd na ulicę Szlak przeniosło się Polskie Radio. Ale także na ulicy Szlak utworzono w 1962 roku studio telewizyjne. W tym samym 1962 roku uruchomiono nadajnik telewizyjny dużej mocy na górze Chorągwica, dzięki czemu już nie tylko mieszkańcy miasta mogli oglądać ogólnopolski program Telewizji Polskiej. Wcześniej mały nadajnik, umieszony na kopcu Kościuszki, retransmitował na Kraków sygnał telewizyjny z Katowic za pomocą przemiennika.

Poastriacki fort artyleryjski na wzgórzu Krzemionki - wyburzony po 1954 roku
Jednocześnie czyniono starania zmierzające do wybudowania własnego ośrodka telewizyjnego. Jako miejsce wybrano wzgórze Krzemionki, gdzie stał poaustriacki fort - bliźniaczy do fortu Benedykt. Pomimo istniejącego projektu adaptacji fortu zadecydowano o jego całkowitym wyburzeniu i budowie nowych obiektów z charakterystyczną wieżą nadajnikową. Stacja i studio telewizyjne przy ul. Krzemionki 30, powstały przy udziale funduszu Społecznego Komitetu Budowy Telewizji w Krakowie, i oddano je do użytku w 1968 roku.

Stacja nadawcza Telewizji Kraków na wzgórzu Krzemionki.
W krakowskim oddziale przygotowywano materiały przeznaczone do emisji w programie ogólnopolskim. Od 1966 roku tworzono też własny program informacyjny o nazwie "Kronika", który był emitowany w specjalnym okienku przeznaczonym na programy lokalne w programie ogólnopolskim Telewizji Polskiej. Ważnym zadaniem krakowskiego oddziału była także transmisja na żywo ważnych wydarzeń kulturalnych i sportowych, także z pleneru - przy użyciu wozu transmisyjnego.

Wóz transmisyjny Telewizji Kraków w Zakopanem podczas transmisji Konkursu Skoków w latach 60-tych.
Zdjęcie z książki "Jak to się zaczęło ?"
Wszystkie materiały przygotowane w krakowskim oddziale telewizji były opatrzone specjalną planszą wywoławczą, z napisem "Telewizja Kraków" na tle drzwi do katedry wawelskiej. Planszy towarzyszył dźwiękowy sygnał wywoławczy oparty na melodii "Krakowiaczka wesół i szczęśliwego" (muz. S. Moniuszko). Ukoronowana stylizowana litera "K" z drzwi katedry stała się też logiem krakowskiej stacji.

Plansza wywoławcza Telewizji Kraków.
Fragment ilustracji z: wikipedia
Oprócz reportaży czy transmisji ważnych wydarzeń lokalnych oraz programu informacyjnego "Kronika" w Krakowie przygotowywano też wiele programów artystycznych i rozrywkowych. Ważną pozycję stanowiły spektakle teatralne, które na początku działalności były wystawiane i emitowane na żywo. Warto wymienić też cykl programów p.t. "Piórkiem i węglem", "Spotkanie z balladą", czy przegląd kabaretów "PaKA". Programy były na początku realizowane w Studiu S-1 na Krzemionkach, a od maja 1991 roku również w nowo wybudowanym studiu telewizyjnym S-3 w Łęgu przy ul. Nowohuckiej 44. W nowej, obszernej lokalizacji możliwy był udział publiczności, która współtworzyła atmosferę programów. Przy użyciu zaplecza technicznego Studia w Łęgu dokonywano też rejestracji m.in koncertów rockowych.

Studia Telewizji Kraków przy ulicy Nowohuckiej
Oprócz nadawania programu informacyjnego w paśmie lokalnym telewizji ogólnopolskiej (w TVP2 do końca 2010 roku) od grudnia 1993 roku Telewizja Kraków rozpoczęła emisję własnego, osobnego programu lokalnego. TVP Kraków włączyła się też, wraz z innymi ośrodkami regionalnymi, w proces tworzenia pasma wspólnego tego nowego kanału Nazywanego TVP Regionalna. Obecnie program regionalny nadawany jest jako TVP3, przy czym pasmo wspólne systematycznie skracano. Każdy z regionalnych ośrodków - w tym oczywiście krakowski - nadaje w sporej części programy własnej produkcji. 

Perspektywy telewizji na przyszłość

W latach 90-tych zaszły spore zmiany na całym rynku telewizyjnym w Polsce. Publiczna Telewizja Polska utraciła swój monopol - pojawiły się nowe stacje komercyjne z którymi trzeba było konkurować o widzów. Warte wymienienia są dwie stacje funkcjonujące w Krakowie. W 1992 roku powstała prywatna "TV Krater" (jako część sieci "Polonia 1" z kapitałem włoskim). Nadawała ona głównie seriale (w tym niezapomnianą "Drużynę A") i kreskówki dla dzieci, teledyski ale również lokalne wiadomości czy realizowane samodzielnie reportaże. Brakowało jej profesjonalizmu ale nadrabiała entuzjazmem i zaangażowaniem. Niestety Krajowa Radia Radiofonii i Telewizji odebrała w 1994 roku "Kraterowi" koncesję aby zrobić miejsce na ogólnopolską stację "Polsat". Podobny los podzieliła powstała w 1995 roku lokalna stacja "TV Wisła", która została przejęta przez powstający w 1997 roku ogólnopolski "TVN"...

Z uwagi na tłok w eterze nowe stacje telewizyjne nadawały często na własnych platformach kablowych lub satelitarnych. Dopiero po 2011 roku, kiedy przeprowadzono cyfryzację telewizji, wiele stacji jest możliwych do odbioru z anteny. Niestety koszty związane z koncesją powodują ze do gry mogą wkroczyć tylko bogaci inwestorzy. W tym samym czasie zmniejszono budżet Telewizji Polskiej co spowodowało spadek produkcji ambitniejszych programów. Do tego nierozwiązany pozostaje problem upolitycznienia Telewizji Polskiej przez rządzących. Szczególnie aktualna ekipa władzy poziomem uprawianej propagandy i cenzury politycznej niemalże dorównuje czasom PRL. Przykładem takiego działania jest np. zdjęcie z anteny, realizowanego w krakowskim ośrodku telewizyjnym, niezwykle popularnego programu "Młodzież kontra". Czyżby młodzież zadawała zbyt dużo niewygodnych pytań?

Rok   2000     2010     2017  
TVP1 26% 19% 10%
TVP2 18% 14% 8%
  Polsat   25% 14% 11%
TVN 14% 15% 10%
Oglądalność głównych ogólnopolskich stacji telewizyjnych

Jak wynika z badań oglądalność wszelkich tradycyjnych stacji telewizyjnych nieustannie spada, szczególnie w młodszej grupie widzów. Czy będzie miał kto oglądać telewizję w przyszłości? Czy schlebianie najniższym gustom publiczności i próba dogonienia w tym stacji komercyjnych ma być lekarstwem? A może jednak powinno się wykorzystać profesjonalny potencjał i wznieść się na wyżyny realizując ambitniejsze pozycje kulturalne? Miejmy nadzieję że tak się stanie a ośrodek krakowskiej telewizji znów będzie ważnym miejscem w krzewieniu kultury…
 
Realizacja przedstawienia w studiu Łęg
Ilustracja ze strony krakow.tvp.pl
Pierwszą jaskółką może być realizowany właśnie w Łęgu spektakl "Igraszki z diabłem" na podstawie sztuki Jana Drdy. W przedstawieniu tym bierze udział plejada znakomitych aktorów - premierę spektaklu zapowiedziano na 13 stycznia przyszłego roku. Miejmy nadzieję że widowisko to dorówna poprzedniej adaptacji zrealizowanej 40 lat temu, której fragment można obejrzeć w poniższym filmie:



* * *

Ten artykuł powstał po części na zamówienie jednego z czytelników (pisałem że jestem otwarty na propozycję nowych tematów). Ponadto dwa lata temu cykl o elektrotechnice rozpocząłem artykułem o radiu. Zamykając tę około-elektryczną tematykę postanowiłem nakreślić historię drugiego elektronicznego medium jakim jest telewizja.

Zobacz też: