Transport wodny był najtańszym i często jedynym sposobem transportu śródlądowego. W pierwszej połowie XIX wieku żegluga zyskała jednak nową konkurencję - kolej, która po zastosowaniu trakcji parowej zyskiwała ogromną popularność. Ale silnik parowy został zaadoptowany również do napędu statków, otwierając przed nimi zupełnie nowe możliwości.
* * *
Pierwszy statek parowy "Clermont" został zbudowany przez Roberta Fultona już w 1807 roku. Jednak na spopularyzowanie tego wynalazku potrzeba było jeszcze trochę czasu. Naturalnym miejscem gdzie statki parowe mogły by być używane wydawała się gęsta sieć kanałów istniejąca w Wielkiej Brytanii czy Francji. Jednak pierwsze statki parowe wyposażano w ciężkie niskoprężne maszyny parowe co powodowało spore zanurzenie takich statków, zbyt duże dla kanałów. Problem stanowiły też spore rozmiary - statki nie mieściły się w śluzach. Tak więc pierwszych statków parowych używano jedynie na większych rzekach.
Replika statku Clermont – zdjęcie z 1909 roku Ilustracja: wikipedia |
Po
Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku ziemie polskie i dorzecze Wisły
zostało podzielone pomiędzy trzy państwa zaborcze. Dolny odcinek Wisły
pozostawał na terytorium Prus, górny był w większości swojego żeglownego
przebiegu rzeką graniczną pomiędzy Austrią i pozostającym w rosyjskiej
strefie wpływów Królestwem Polskim. W całości w obrębie Królestwa
znajdował się też spory odcinek żeglowny od Zawichostu (poniżej
Sandomierza) przez Warszawę do granicy z Prusami w okolicach Osieku
(poniżej Włocławka).
Pierwsze parowce na Wiśle
Transport wodny stanowił ważny element gospodarki Królestwa. Wojna
celna prowadzona z Prusami uniemożliwiała tradycyjną wymianę towarową za
pośrednictwem Gdańska. Postanowiono zwiększyć wymianę towarową z
Austrią (zwłaszcza sprowadzać stamtąd sól). Minister skarbu Królestwa
Polskiego książę Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki oprócz inwestowania w
nowe szlaki transportowe (budowa kanału augustowskiego) zlecił także
zorganizowanie flotylli wiślanej. Do wykonania tego zadania w 1824 roku
została powołana spółka przedsiębiorców - Piotra Steinkellera i
Konstantego Wolickiego, mająca do kwietnia 1826 roku zbudować "sto
płaskich statków żaglowych i jeden paropływ do ciągnięcia w górę
próżnych statków przeznaczony". Spółka ta rozpadła się po roku, jednak
Wolicki zakupił w angielskiej stoczni dwa statki parowe z myślą o
używaniu ich na Wiśle. Statki te przyholowano w 1827 roku z Liverpoolu
do Gdańska drogą morską. Statki te nosiły rosyjską banderę ale z dodanym
białym polskim orłem. Większy z nich "Xiąże Xawery" wzbudził niemałą
sensację w Gdańsku, był to bowiem pierwszy parowiec w tym porcie. Odbył
on kilka rejsów wycieczkowych do Sopotu i na Hel, jednak jego rejs w
górę Wisły z uwagi na zbyt duże zanurzenie okazał się niemożliwy. Dalszą
służbę pełnił jako holownik w porcie gdańskim a później na wodach
zalewu wiślanego...
"Xiąże Xawery" miał długość :
31,51 m, szerokość: 5,50 cm i zanurzenie: 2,80 m. I wyposażony był w
maszynę parową o mocy 40 KM. Drugi statek - "Victory" - był nieco
mniejszy jednak z uwagi na defekt kotła musiał pozostać w Gdańsku do
następnego roku. Po wymianie kotła w sierpniu 1828 roku statkowi
"Victory" udało się dopłynąć Wisłą do Warszawy. Jednak na przeszkodzie w
jego eksploatacji stało - mniejsze niż w "Xiażę Xawerym" - ale również
zbyt duże zanurzenie. Statek ten, jak większość flotylli wiślanej, uległ
uszkodzeniu podczas powstania listopadowego. W 1832 roku został
rozebrany a jego wymontowana maszyna parowa służyła jako stacjonarna w
górnictwie.
Ponowną próbę użycia statków parowych
podjął w latach 40-tych XIX wieku krakowski, a później warszawski
przemysłowiec Piotr Steinkeller. W latach 1840 i 1842 roku sprowadził on
z Anglii dwa parowce z myślą o zaprowadzeniu regularnej żeglugi.
Niestety i one nie mogły być wykorzystane z uwagi na zbyt duże
zanurzenie (40 i 44 cale, przy dopuszczalnym 18 cali). Były one
wykorzystywane jedynie do organizowania rejsów spacerowych z Warszawy na
Saską Kępę. W 1845 roku Steinkeller podjął próbę zorganizowania
połączenia z Gdańskiem, niemniej odbył się tylko jeden taki rejs -
trwający 48 godzin. Po ośmiu dniach pobytu statek powrócił do Warszawy.
Inwestycja ta okazała się być deficytowa. Steinkeller nie miał zresztą
szczęścia też do innych interesów jak młyn na Solcu w Warszawie, Fabryka
Maszyn w Żarkach czy rozpoczęta budowa Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej -
wszystkie zostały przejęte przez Bank Polski z tytułu zadłużeń. Na
zorganizowanie regularnej żeglugi parowej trzeba było poczekać jeszcze
kilka lat...
Konstrukcja statków parowych
Pierwsze statki z silnikiem parowym były budowane z drewna na wzór tych
pełnomorskich czyli z klasyczną stępką. Przez to miały one dość duże
zanurzenie. Późniejsze statki śródlądowe były już płaskodenne, a od
połowy XIX wieku do ich budowy stosowano stal. Pędnikiem statków były
koła łopatkowe umieszczone w specjalnych osłonach (tamborach) po obu
stronach statku. Taki typ parowca nazywano bocznokołowcem (w odróżnieniu
od mało popularnych - zwłaszcza w Europie - tylnokołowców). Energię do
napędu zapewniała maszyna parowa. Wał korbowy stanowił jednocześnie oś
na której osadzano, stanowiące napęd, koła łopatkowe. W rufowej części
znajdował się kocioł i ładownia paliwa (przeważnie węgla). Wysoki komin
był składany, co umożliwiało przepłynięcie statku pod nisko sklepionymi
mostami.
Siłownia parowa bocznokołowego holownika wiślanego Gdańsk z 1897 roku. Widoczna jest podwójna maszyna parowa na dziobie, oraz kocioł i skład opału na rufie. Ilustracja: wikipedia |
Zaletą
statków parowych był cichy, spokojny bieg, pozbawiony
charakterystycznych dla późniejszych motorowców wibracji - liczba
obrotów kół łopatkowych wynosiła zaledwie 30-60 obr/min. Statki parowe
pełnomorskie już w XIX wieku były napędzane śrubami, tłokowe maszyny
parowe zastąpiono turbiną parową, a później silnikiem spalinowym. Jednak
wiślane parowe bocznokołowce były budowane do lat 30-tych XX wieku a
użytkowane aż do lat 70-tych.
Powstanie regularnej wiślanej żeglugi parowej
Podczas gdy na Wiśle trwały niezbyt udane próby z żeglugą parową, nowy
rodzaj transportu funkcjonował już z powodzeniem w Anglii, USA czy
Francji. W 1846 roku francuska firma Guibert i Gache (posiadająca od
1821 roku własną stocznię w Nantes) zainteresowała się możliwością
zaprowadzenia parowej żeglugi na Wiśle. Starania te i badania nurtu rzek
zakończyły udzielonym przez rząd Królestwa 10-letniego przywileju
wyłączności na żeglugę parową. W 1847 roku sprowadzone zostały dwa
statki parowe: pasażerski "Wisła" i holownik "Książę Warszawski". Oba
statki miały konstrukcję metalową oraz zanurzenie nie przekraczające 20
cali. Holownik miał ciekawą konstrukcję umożliwiającą rozłączenie go na
dwie części, co miało ułatwiać śluzowanie. Ponadto firma Guibert i Gache
sprowadziła przed 1848 rokiem 5 stalowych gabar (typ barki) służących
do transportu ładunków o ładowności ok. 800 korców (ok. 100 m3).
Niestety
przedsięwzięcie to w pierwszych sezonach funkcjonowania miało niezbyt
korzystne wyniki ekonomiczne, spółka zamierzała zaprzestać działalności.
Tym razem jednak udało się uratować przedsięwzięcie dzięki pomocy
kapitału krajowego. W 1848 roku żegluga została przejęta przez nową
firmę - "Andrzej hrabia Zamoyski i Spółka". Nowa spółka, do której
oprócz Zamoyskiego weszli inni udziałowcy z Królestwa, jako cel
postawiła sobie nie zysk ale rozwój żeglugi na Wiśle, Narwi, Bugu i
Pilicy. Już w 1853 roku przedsiębiorstwo to posiadało 2 statki
pasażerskie, 7 towarowych/holowników, 20 gabar oraz 3 embarkadery czyli
pływające przystanie oraz warsztaty-stocznię na Solcu. Stocznia ta była
jednym z najnowocześniejszych zakładów przemysłowych w Warszawie,
posiadając własny park obrabiarek napędzanych maszyną parową
Przedsiębiorstwo
Żeglugowe Zamoyskiego rozwijało się dynamicznie. W 1852 roku przewiozło
ono 15 tys. m3 zboża, 32 tys. kłód drewna i 8 tys. pasażerów. W 1855
roku było to już 40 tys. pasażerów (dla porównania Kolej
Warszawsko-Wiedeńska przewiozła w tym samym roku 326 tys. osób). Właśnie
przewozy pasażerskie cieszyły się stale rosnącą popularnością - pomimo
dość wysokiej ceny. Oprócz rejsów spacerowych czy na zamówienie,
Zamoyski wprowadził regularne połączenia na trasie Warszawa -
Ciechocinek, przez Płock i Włocławek. Rejs do Płocka trwał około 6
godzin, a do Ciechocinka 11 (rejsy powrotne oczywiście nieco dłużej). Do
dyspozycji pasażerów były komfortowo urządzone kabiny w dwu klasach
oraz restauracja.
Plany wnętrza statku "Włoclawek" lustracja z książki: "Z dziejów żeglugi śródlądowej w Polsce" Książka i Wiedza, Warszawa 1978 |
W
1861 roku firma Zamoyskiego została przekształcona w spółkę akcyjną. Jej
majątek stanowiło 6 parowców pasażerskich, 7 holowników, 41 gabar i 12
pływających przystani oraz stocznia na Solcu. W 1862 roku uruchomiono
drugą regularną linię pasażerską z Warszawy do Puław oraz dokonano
modernizacji floty. Niestety represje po powstaniu styczniowym 1863 roku
zachwiały ekonomiką przedsiębiorstwa. Wielu z jej udziałowców - w tym
sam Zamoyski - musiało z przyczyn politycznych emigrować. Rosło
zadłużenie spółki, która działała już tylko siłą rozpędu. Ostatecznie w
1871 firma została poddana likwidacji a jej majątek zlicytowany
(większość statków zakupili armatorzy rosyjscy).
3
parowce i 20 gabar zakupił w przetargu Maurycy Fajans - ostatni dyrektor
spółki Zamoyskiego. Flota ta stała się zaczątkiem nowej firmy
przewozowej - "Towarzystwa Żeglugi Parowej M. Fajansa". Firma ta nie
dorównywała jednak standardom Zamoyskiego. Regularna komunikacja
funkcjonowała tylko 3 razy w tygodniu i tylko na trasie z Warszawy do
Płocka. Pasażerowie narzekali na zacznie niższy standard podróży.
Trudności pogłębiła konkurencja ze strony uruchomionej w 1877 roku Kolei
Nadwiślańskiej.
Żegluga wiślana wobec kolejowej konkurencji
W drugiej połowie XIX wieku, pomimo istnienia statków parowych, nadal
większość towarów jest transportowana tradycyjnie na drewnianych
galarach idących w dół rzeki samospławem. W górę rzeki statki "szły" na
żaglach lub były ciągnięte z brzegu. Z rzadka wykorzystywano parowce w
charakterze holowników. Wobec kiepsko rozwiniętych dróg, transport
rzeczny - również na mniejszych rzekach - był wykorzystywany bardzo
chętnie. Przy czym oprócz tradycyjnych artykułów jak zboże sól czy
drewno pojawiają się transporty innych towarów masowych jak węgla,
cegły, kamienia budowlanego czy wapna. Głównym portem Królestwa
pozostaje Warszawa, która jest dużym odbiorcą towarów, w tym również
transportowanej drogą wodną żywności. Zauważalna jest znaczna
dysproporcja w ruchu statków na górnej i dolnej Wiśle. W 1877 roku w
Zawichoście (górny bieg) zarejestrowano przepływających 275 statków i
488 tratew, a w Płocku (dolny bieg) 1694 statków i 1359 tratew.
Barki i parowy holownik przy moście kolejowym na Wiśle w Toruniu w lipcu 1942 roku. W tle most na linii kolejowej z Poznania do Olsztyna ukończono w 1873 roku. Ilustracja: NAC |
Rozwijająca
się dynamicznie w XIX wieku kolej zachwiała dotychczasowe formy
transportu, w tym monopol transportu wodnego na przewozy ciężkich
towarów masowych. Ogromną przewagą kolei była szybkość transportu i
znaczna elastyczność w wytyczaniu nowych tras. W państwach zachodnich
(Francji, Anglii lub krajach niemieckich) istniała dobrze wykształcona
sieć kanałów. W pierwszym okresie budowy kolei znaczenie śródlądowych
szlaków spadło. Jednak przeprowadzono modernizację kanałów, poprawiono
ładowność, szybkość i regularność kursów statków. Działania te
przyniosły efekty, z czasem ustaliła się naturalny podział ról gdzie
transport wodny służył głównie do transportu ciężkich towarów masowych, o
dużych objętościach i nie wymagających pośpiechu. Transport wodny ma
bowiem spory atut - niski koszt transportu. Jak wykazano koń na
utwardzonej drodze może pociągnąć tylko 2 tonowy wóz, 20 tonowy wagon
lub 200 tonową barkę.
Nie inaczej było w Królestwie
Polskim. Słabo rozwinięte szlaki śródlądowe nie były konkurencją dla
kolei. Jednak podjęto działania - powstał Komitet Uspławniania Wisły i
Bugu, z inicjatywy którego podjęto pracę nad poprawianiem żeglowności
rzek. W 1859 roku zaczął pracować pierwszy statek pogłębiarka,
zaplanowano wprowadzenie jeszcze czterech kolejnych. Mimo to po
uruchomieniu kolei nadwiślańskiej w 1877 roku, ruch szczególnie statków
parowych wyraźnie się zmniejszył. W 1882 roku nieformalny monopol na
żeglugę parową przedsiębiorstwa Fajansa został złamany - pojawiły się
pierwsze konkurencyjne statki. Pojawienie się konkurencji wymusiło w
1885 roku, pierwszą od 36 lat, obniżkę cen za przewozy pasażerskie. W
konsekwencji kolejnych obniżek nastąpił znaczny wzrost przewozów - w
1879 roku z Warszawy do Płocka przewieziono 15 tys. pasażerów w 1888
roku już 111 tys. pasażerów
Warszawski dworzec rzeczny Maurycego Fajansa, zlokalizowany na przycumowanym do brzegu embarkaderze. Obiekt ten spłonął w marcu 2012 roku... |
Mało
popularny przewóz towarów parowcami również zyskał zwolenników po
obniżeniu cen. Przybywało armatorów sprowadzających statki. Rozwinął się
też własny przemysł stoczniowy. Po latach przerwy, dawna stocznia
Zamoyskiego, teraz należąca do Fajansa, zwodowała w 1884 dwa nowoczesne
parowce z krytymi pokładami i oświetleniem elektrycznym. W 1890 roku na
Wiśle eksploatowano 24 parowce, w 1903 roku już 44. Największe
przedsiębiorstwo należało do Maurycego Fajansa - 10 statków, ale miał on
sporą konkurencję w postaci innych spółek i towarzystw żeglugowych
posiadających od 1 do 5 parowców.
Jeden z ostatnich zbudowany w czasach Królestwa statków - Stanisław - zwodowany w 1914 roku. W czasach PRL zmieniono mu nazwę na Generał Świerczewski. Służył do 1974 roku, obsługując rejsy pasażerskie z Warszawy do Gdańska. Dwa razy zatapiany (w 1914 i 1944) i dwa razy podnoszony. Odstawiony, zaniedbany i przerdzewiały znów osiadł na dnie w 1984 roku... Fotografia ze strony: www.konradus.com |
W
1903 przez Warszawę przepłynęło 5036 parowców pasażerskich, 693 parowce
towarowe, 997 parowców holowników oraz 3050 barek i berlinek, 944 gabar i
galarów, 1476 kryp i 626 tratew. W XIX wieku zaszły zmiany w
organizacji żeglugi. Zanikła tradycyjna forma spławu organizowanego
przez szlachtę. Pojawiły się przedsiębiorstwa przewozowe a przy tym
wyspecjalizowane zawody związane z żeglugą.
Żegluga na górnej Wiśle w XIX wieku nie różniła się zbytnio od tej
stosowanej wcześniej. Odcinek spławny zaczynał się w okolicach ujścia
Przemszy, chociaż spław drewna prowadzono od miejscowości Wisła. Małe
jednostki pływające - łodzie - mogły pływać w całym okresie "od lodu do
lodu". Większe - galary i krypy - sprzyjający okres żeglugi miały tylko w
okresie "większej wody" z wiosny i na jesieni. Średnia prędkość w dół
rzeki wynosiła przy dobrym wietrze do 9 mil (ok. 70 km) w ciągu dnia,
natomiast w górę rzeki – do 3 mil (ok. 21 km). Na żaglach w górę rzeki
krypy dopływały tylko do ujścia Nidy, dalej trzeba było je holować, za
pomocą ludzi lub koni (ciężkie galary ciągnęły nie raz trzy konie).
Oprócz Wisły w Galicji spływ prowadzono także na Sanie oraz Dunajcu
(Popradem i Dunajcem importowano m.in. węgierskie wina). Ośrodkiem
osadniczym krakowskich flisaków był Ludwinów. Na lewym brzegu, u stóp
Wawelu powstała osada, późniejsza dzielnica Rybaki (nazwana tak od
domków rybaków). Także tu zamieszkiwali flisacy.
Osada Rybaki u stóp Wawelu. Widoczne pochylnie służące do napraw i konserwacji galarów |
Głównymi
przewożonymi artykułami oprócz drewna było zboże, anyż, sól, towary
masowe jak węgiel, piasek, wapno, gips ale także wyroby garncarskie,
wspomniane wino czy inne artykuły żywnościowe. Na Wiśle co kilka
kilometrów istniały "ładownie" - miejsca gdzie przybijały galary,
sprzedając towar bezpośrednio lokalnemu odbiorcy. Takich ładowni w
Galicji było 7 powyżej Krakowa i 20 poniżej. W Krakowie ładownia,
wynajmowana przez I-ą Spółkę Flisacką, znajdowała się powyżej mostu
Dębnickiego. W 1911 roku w Galicji funkcjonowało około 250 galarów, w
latach 30-tych aż 350. Z czasem głównym transportowanym towarem stał się
węgiel, który galarami ze Śląska wożono aż do późnych lat 40-tych XX
wieku.
Fragment mapy z drugiej połowy XIX wieku z przebiegiem linii kolejowej do solnego portu w Niepołomicach. |
Istniejąca
od połowy XIX wieku kolej, z uwagi na wysoką cenę transportu, nie
stanowiła większej konkurencji dla tradycyjnego transportu wodnego.
Należy też wspomnieć o ciekawym przypadku symbiozy w postaci bocznicy do
Niepołomic. Ta zbudowana w 1858 roku linia, wraz zbudowaną rok
wcześniej bocznicą do wielickiej kopalni, stanowiła fragment szlaku
służącego do eksportu soli. W Niepołomicach zlokalizowano bowiem port
przeładunkowy, gdzie sól była wysyłana dalej galarami, w dużej mierze na
eksport do Królestwa Polskiego.
Prace regulacyjne na górnym odcinku Wisły
Poniżej Niepołomic aż do Zawichostu Wisła stanowiła odcinek graniczny. W
1864 roku zawarto austriacko-rosyjską konwencję w sprawie regulacji
tego odcinka. Ratyfikacja, dotycząca odcinka Wisły liczącego 175 wiorst
(187 km), a także 18 km granicznego odcinka Sanu, nastąpiła dopiero w
1871 roku. Wtedy też rozpoczęto roboty ziemne. Do 1909 roku po stronie
austriackiej wykonano 68% zaplanowanych prac, po stronie rosyjskiej
tylko 39%. W ramach umowy zaplanowano również budowę zabezpieczeń
przeciwpowodziowych. Po stronie austriackiej wały usypano prawie na
całej długości, podczas gdy po stronie rosyjskiej wałów nawet nie
rozpoczęto.
Parowa pogłębiarka pracująca w zakolu Wisły nieopodal Wawelu w 1890 roku. |
Prace
regulacyjne na górnym odcinku Wisły od 1868 roku konieczne były z uwagi
na stale wzrastający transport rzeczny ciężkich galarów wypełnionych
węglem. Oprócz tranzytu i sprzedaży odbiorcom indywidualnym, sporym
odbiorcą węgla była zlokalizowana na Kazimierzu i funkcjonująca od 1857
roku gazownia miejska. Produkowała ona gaz świetlny w procesie suchej
destylacji węgla kamiennego. Obwałowaniami objęto także
prusko-austriacki graniczny odcinek górnej Wisły oraz Przemszy. Przy
okazji Przemszę pogłębiono, dzięki czemu stała się ona spławna.
Trójkąt trzech cesarzy
Teren u zbiegu Czarnej i Białej Przemszy między Mysłowicami, Sosnowcem i
Jaworznem był przez prawie wiek jednym z ważniejszych punktów w tej
części Europy. Tu stykały się trzy ówczesne potęgi: Rosja, Austro-Węgry i
Prusy. Sąsiadujące z kopalnianym zagłębiem połączenie rzek było
wykorzystywane jako dogodny punkt przeładunku i spławu węgla. Ładownia
węgla zlokalizowana była też na rosyjskim cyplu. Stamtąd galary
wypełnione węglem, pochodzącym z Zagłębia Sosnowieckiego, spływały
Przemszą i Wisłą - tranzytem przez Galicję - z powrotem do kongresówki.
Trójkąt Trzech Cesarzy w miejscu gdzie łączą się ze sobą Czarna i Biała Przemsza. Lewy brzeg to Prusy, prawy Austria, a na środku Rosja. Widoczna ładownia sosnowieckiego węgla i załadowane galary. |
Miejsce
to nazwano Trójkątem Trzech Cesarzy i było jedną z największych
atrakcji turystycznych na Śląsku. W 1907 roku po niemieckiej stronie
zbudowano smukły budynek, zwany potocznie Wieżą Bismarka. Miał on 20
metrów wysokości i platformę widokową na górze. Wielkie kamienne bloki i
grube mury symbolizowały pruską potęgę. Z góry turyści mogli obserwować
jak daleko sięga państwo niemieckie - w pogodne dni z wieży można było
zobaczyć Kraków, a nawet Tatry. Wieża ta została rozebrana w latach
30-tych a materiał z niej został użyty m.in. do renowacji zamku na
Wawelu.
Pierwsze parowce w Galicji
W maju 1841 roku na Wiśle w Krakowie pojawił się pierwszy pasażerski
statek parowy, celem przeprowadzenia prób żeglugi. Niestety próby te się
nie powiodły - angielski parowiec zanurzał się aż 44 cale, podczas gdy
Wisła w wielu miejscach nie miała nawet 20 cali. Na następny statek
trzeba było czekać aż do października 1850 roku. Wtedy to do Krakowa
przypłynął parowiec o nazwie "Kraków" zbudowany w Warszawie w
warsztatach "Spółki Żeglugi Parowej hr. Andrzeja Zamoyskiego". Rejs ten
był częścią strategii spółki mającej na celu rozszerzenie działalności
na rzeki krajów sąsiadujących z Królestwem.
Podróż
parowca z Warszawy do Krakowa trwała 22 dni, a na jego pokładzie
przypłynął osobiście hrabia Zamojski. Statek wzbudził spore
zainteresowanie, a chcąc je podtrzymać hrabia zaproponował wycieczkę do
Bielan. Niestety wycieczka się nie udała - tuż za Zwierzyńcem statek
utknął na mieliźnie. Galicyjski rekonesans obejmował też Dunajec i San,
na których udało się dopłynąć odpowiednio do Tarnowa i Przymyśla.
Staraniem Galicyjskiego Towarzystwa Gospodarczego wybito pamiątkowy
medal dedykowany hr. A. Zamoyskiemu "Za pierwsze wypłynięcie w górę
Wisły, Dunajca i Sanu". Jednak zamówień na rejsy po galicyjskich rzekach
nie było zbyt wiele. Zdarzało się że statki płynące z Królestwa do
Galicji musiały czekać kilka tygodni na podniesienie stanu wody w
korycie. Cieniem na działalności spółki w Galicji było też, lekkomyślnie
podjęte w 1862 roku we Lwowie, zlecenie na budowę statku operującego na
Dniestrze. Jak się jednak okazało, bez regulacji rzeki żegluga parowa
jest praktycznie niemożliwa.
Dopiero
pod koniec XIX wieku pojawił się w Krakowie na stałe parowiec - nazwany
również "Kraków". Oferował on, bardzo popularne, turystyczne rejsy do
Bielan i Niepołomic oraz Tyńca i Mogiły. Z początkiem XX wieku w rejonie
Krakowa operowało już 5 statków parowych, co było jednak ilością
znikomą w porównaniu z 55 statkami w zaborze rosyjskim i 75 statkami w
pruskim. Wszystko miało się jednak niebawem zmienić w związku z
austriackimi planami uczynienia z Krakowa ogromnego śródlądowego portu.
Austriackie plany budowy kanałów
W XVIII wieku we Francji i krajach niemieckich powstawała sieć kanałów,
umożliwiająca śródlądowy transport towarów pomiędzy rzekami. Także w
Austrii zaczęto prowadzić studia terenowe nad połączeniami kanałowymi.
Projekt kanału Dunaj-Odra opracowany został w 1873 roku. Trasa miała
biec od Gross-Enzersdorfu nad Dunajem (poniżej Wiednia) do Bogumina nad
Odrą, umożliwiając żeglugę barek o pojemności 600 ton przy 1,8 m
zanurzenia. W 1893 roku opracowano koncepcję odgałęzienia na wysokości
Przerowa łączące z tym systemem także Łabę w okolicach Pardubic. Ponadto
w 1880 roku powstał pierwszy projekt "Kanału Galicyjskiego”, który miał
przebiegać od Bogumina nad Odrą przez Zebrzydowice, Oświęcim, Skawinę
do Krakowa i dalej na wschód. Ostatnim elementem miał być kanał łączący
San i Dniestr. Spójny system dróg wodnych miał objąć całe Cesarstwo
Austro-Węgierskie, a rzeki i kanały miały łączyć morza Bałtyckie,
Północne, Czarne i Adriatyk.
Przebieg istniejących oraz planowanych kanałów w Niemczech i Austrii - mapa z 1903 roku. Ilustracja: wikipedia |
11
czerwca 1901 roku parlament Austro-Węgier uchwalił ustawę o budowie
dróg wodnych, tzw. ustawę Koerberowską (od nazwiska austriackiego
premiera Ernsta von Koerbera - gorącego inicjatora jej uchwalenia).
Ogromny budżet (1 mld koron) miał zagwarantować realizację tego śmiałego
planu w latach 1904-1924. Dyrekcja budowy dróg wodnych rozpoczęła swoją
działalność w 1902 roku w Wiedniu. Kolejne oddziały powstały w Pradze,
Przerowie i w Krakowie. Oprócz budowy kanałów i regulacji rzek musiały
też powstać subkontynentalne porty, a jeden z najważniejszych miał być
zlokalizowany właśnie w Krakowie.
Plan przeglądowy regulacji Wisły i urządzeń portowych pod Krakowem z 1910 roku. Ilustracja ze zbiorów Muzeum Historycznego Miasta Krakowa |
Pierwotna
koncepcja zakładała budowę portu na terenie Dębnik, Ludwinowa i
Zakrzówka. Zakole Wisły pod Wawelem miało pozostać ślepym kanałem
ponieważ koryto rzeki miało ulec wyprostowaniu. Taka lokalizacja portu
zdopingowała władze Krakowa do poszerzenia swoich granic i wchłonięciu
tych gmin (w ramach akcji "Wielki Kraków"). Obawiano się bowiem że gminy
te przejmie Podgórze, odbierając zyski z działalności portu.
Transporter systemu Z. Rodakowski podczas kopania kanału w okolicach Skawiny. Porzucone prace wykorzystano budując w latach 1955-1958 Kanał Łączański. Fotografia: Muzeum Historii Fotografii im. Walerego Rzewuskiego w Krakowie |
W
grudniu 1911 roku rozpoczęto prace ziemne przy budowie kanału
galicyjskiego w okolicach Zatoru i Skawiny prowadzone przy użyciu
specjalnie sprowadzonego ciężkiego sprzętu. W samym Krakowie już w 1907
roku rozpoczęto budowę bulwarów, mających oprócz funkcji
przeciwpowodziowych pełnić również rolę nadbrzeży do cumowania statków.
Prac na Dębnikach nie rozpoczęto, gdyż zmieniono lokalizację portu.
Przez Dębniki miał przebiegać jedynie tzw. kanał spławny, omijający
ostre zakole Wisły u stóp Wawelu.
Fragment planu Krakowa wydanego w 1916 roku. Widoczne są projektowany port w Płaszowie, kanał spławny przez Ludwinów i nowy dworzec kolejowy. Wszystkie te projekty upadły wraz z upadkiem Cesarstwa... |
Według
nowej koncepcji port miał być zbudowany w Płaszowie, który w 1912 roku
został przyłączony do Krakowa. Teren przyszłego portu to dawna meandra
Wisły. Z uwagi na naturalne obniżenie terenu gwarantowało to mniejszy
zakres robót ziemnych niż na Dębnikach. Niestety wybuch I wojny
światowej przerwał wszelkie prace, chociaż projektowany port i kanał
spławny był nadal umieszczany na mapach Krakowa jeszcze w latach
20-tych. Jednak koncepcję tak rozbudowanego portu krakowskiego z czasem
zarzucono.
Stocznia rzeczna Fabryki Zieleniewskiego
W roku 1906 Fabryka Maszyn L. Zieleniewskiego w Krakowie przekształciła
się z spółki rodzinnej na przedsiębiorstwo akcyjne. Kapitał zdobyty ze
sprzedaży akcji został przeznaczony na zakup gruntów i budowę w 1907
roku nowoczesnej fabryki na Grzegórzkach (które w 1910 roku również
zostały przyłączone do Krakowa). Dzięki nowej formule własnościowej -
C.K. Uprzywilejowana Fabryka Maszyn L. Zieleniewski Towarzystwo Akcyjne -
firma otwierała sobie możliwość wejścia na bardzo intratny rynek
zamówień rządowych. Tak się też stało - w 1909 roku Zieleniewski
otrzymał zamówienie na wykonanie trzeciego mostu na Wiśle w Krakowie.
Ponadto, pomimo braku doświadczenia, firma otrzymała zlecenia na budowę
czterech holowników z myślą o wykorzystaniu ich przy budowie kanału
San-Dniestr.
Na
lokalizację fabryki na Grzegórzkach miała wpływ, funkcjonująca tutaj od
1898 roku, Kolej Lokalna Kraków-Kocmyrzów. Tor kolei przebiegał tuż za
ogrodzeniem fabryki (oczywiście posiadającej własną bocznicę), a za
torem teren opadał łagodnie w kierunku Wisły. (Dziś jest to miejsce
poniżej mostu Kotlarskiego). Na brzegu Wisły ustawiono szereg
równoległych szyn schodzących aż do rzeki. Po szynach tych można było
spuszczać do wody zmontowane kadłuby - był to tzw. slip. Dalsze
wyposażanie tych jednostek odbywało się już na wodzie. Oprócz statków
stocznia zbudowała pogłębiarki oraz stalowe łodzie-galary, również z
zamiarem użycia ich przy budowie systemu kanałów.
Holownik "Melsztyn" zacumowany nieopodal mostu Podgórskiego w 1911 roku. Statek ten pływał do 1970 roku. Ilustracja z Archiwum Narodowego w Krakowie - sygnatura: A-II-821 |
Zgodę
na budowę stoczni CK Namiestnictwo Galicyjskie we Lwowie wydało dopiero
5 maja 1909 roku, a już w 1910 roku był gotowy, pierwszy z serii
czterech holowników - bocznokołowiec "Melsztyn". Miał on długość 35 m,
szerokość 4,60 m, a zanurzenie 0,56 m (10 osób załogi i dwie tony
paliwa). Zastosowana maszyna parowa typu Compound o mocy 80 KM przy
ciśnieniu pary 10 atm. obracała kołami łopatkowymi 45 obr/min, co na
stojącej wodzie pozwalało osiągnąć prędkość 13 km/h. Zastosowano
unikalną konstrukcję kadłuba z identycznym dziobem i rufą oraz płetwami
sterowymi z obu końców. Było to związane z przeznaczeniem holowników do
pracy na wąskich rzekach Podkarpacia (San, Dniestr, Dunajec), gdzie może
nie być możliwości obrócenia statku. Dzięki takiej konstrukcji statek
może się poruszać w obu kierunkach bez utraty manewrowości i szybkości.
Statek "Tyniec" podczas Obchodów Święta Morza w Krakowie w czerwcu 1933 roku. W latach 30-tych "Tyniec" został przedłużony do 40 metrów i przebudowany z holownika na pasażerski. Ilustracja: NAC |
W 1912 roku zwodowano pozostałe 3 holowniki – "Kopernik", "Wanda" i "Tyniec" oraz przekazano je do testów. Komisja dokonująca odbioru stwierdziła że statki prezentują wysoki komfort i standard oraz spełniają formalne wytyczne. Niestety według ocen rzeczoznawców były zbyt słabe jako holowniki i wymagały dokonania zmian konstrukcyjnych. Zmiany te miały polegać na poszerzeniu kół łopatkowych, ale przede wszystkim wymianie kotłów na bardziej wydajne – węglowe. Oryginalnie zastosowano bowiem unikalne w skali cesarstwa kotły opalane paliwem płynnym. (Było to związane z dostępnością taniej ropy wydobywanej ze złóż karpackich – m.in. w Borysławiu).
* * *
Wojna która rozpoczęła się w 1914 roku przerwała wszelkie prace związane z budową kanałów. Wszystkie wiślane statki z okolic Krakowa, w tym nasze 4 holowniki, zostały wcielone w skład powstałej Flotylli Wiślanej. O jej wojennych losach oraz historii żeglugi wiślanej w okresie Niepodległej Polski będzie w następnym odcinku. Tymczasem zapraszam na film o niedoszłym kanale Dunaj-Odra-Łaba (dokumentalny z 1945 roku ale niestety po czesku). Co kilkadziesiąt lat odżywa jednak pomysł wskrzeszenia tej inwestycji…
Jak zawsze bardzo ciekawy tekst, przeczytane jednym tchem. Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Zapraszam na część 3 - jeszcze w lipcu.
UsuńŁadnie Pan to zebrał do "kupy". Wysłałem Panu materiał dotyczący drogi wodnej górnej Wisły, może się na coś Panu nada...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Zbigniew Siedlarz
Dziękuję bardzo za komentarz i wartościowe materiały. Kaskada Górnej Wisły i problemy z nią związane zostaną opisane w 4 części "Żeglugi Wiślanej"
UsuńCo się stało z tymi parostatkami z Krakowa?
OdpowiedzUsuńW latach 60-tych zmieniły się przepisy eksploatacyjne - wprowadzono obowiązkowe przeglądy bezpieczeństwa. Armatorom przestało się opłacać robić próby kotłowe i wszystkie parowce (bez wyjątku) zostały odstawione do połowy lat 70-tych. Ogromna większość trafiła na złom...
UsuńWięcej o tym w części 4-tej.